niedziela, 28 grudnia 2008

Pierwszy mebel

Nie, nie kupiliśmy jeszcze meblościanki, mamy coś lepszego...garderobę z prawdziwego zdarzenia :D Hand-made by tata ;)(egzemplarz unikatowy, nie podlega sprzedaży :>)

piątek, 26 grudnia 2008

Rzut okiem na całość

Póki co zaprezentowaliśmy kuchnię i łazienkę, nie ma sensu pokazywać pokoi ponieważ są brzydkie i nieciekawe :D (wiadomo, kilka warstw beznadziejnych tapet klejonych "czym się da". Żeby oglądający mieli ogólny obraz mieszkania postanowiłam pokazać rzut mieszkania (szczerze powiedziawszy na rysunku wygląda to najładniej :D)





Nie wiem w jakim stopniu dobrze odwzorowałam mieszkanie, ale mniej więcej (a raczej mniej:>) przypomina nasze M :)

Historie kuchenne

Po łazience przyszedł czas, aby "pochwalić" się kuchnią. Niestety wygląda ona jeszcze gorzej niż nasz pokój kąpielowy, a wszystko za sprawą cudnej lamperii, którą poprzedni właściciele wymalowali WC oraz większą część kuchni.



Jeżeli ktoś ma patent jak to świństwo usunąć będę wdzięczna za info ;) Większości sposobów już próbowaliśmy, no, poza polewaniem kwasem siarkowym :D. Dodatkowy "atut" kuchni to kolejne rury ułożone artystycznie na całej ścianie (jakby nie można było ich puścić dołem, tym bardziej że pion znajduje się tuż za kuchnią).



Zgodnie z przepisami powinniśmy "zastać" tak zwane minimum sanitarne, owszem, wszystko było, no może poza bateriami ;)

niedziela, 21 grudnia 2008

Pokój kąpielowy

No to koniec wspominania „okresu przejściowego”, polegającego na oglądanie okropnych mieszkań, czas na pokazanie swojej rudery :D Pokoje są nieciekawe (puste pomieszczenia z dziwnymi tapetami) dlatego najlepiej zacząć od najbardziej zdewastowanych pomieszczeń czytaj – kuchni i łazienki.

Łazienka jest ozdobiona jakże gustownym malunkiem widocznym poniżej ;)


Normalnie cud miód i orzeszki :D Ciężko zastanawiałam się, czy nie zostawić tego dzieła sztuki, może to kiedyś będzie coś warte ;) (przy rozwalaniu kafelek miałam nadzieję na ocalenie tego dzieła, niestety jedna kafelka mi spadła, masz ci los... :P).

Inne ujęcia łazienki




Niestety WC jest osobno i wygląda jeszcze gorzej niż łazienka – tak, to możliwe. W planach mamy wyburzenie ścianki (najlepiej w Sylwestra, w końcu i tak wiemy, że cały następny rok spędzimy na remontach więc przesądami się nie przejmujemy).

Niezwykle ciekawe jest połączenie brązowej podłogi, zielonej ściany z szaro-różową tapetą, istny majstersztyk. Sama lepiej nie dobrałabym tego. Poprzedni właściciele musieli mieć artystyczną duszę, nie ma to tamto. Nawet rury mają artystyczny kształt.




czwartek, 18 grudnia 2008

Sadyba

Żeby nie rzucać czytelników od razu na głęboką wodę najpierw pokażemy blok (z daleka oczywiście, z bliska traci na wyglądzie) oraz widok z balkonu (jedyne ładne zdjęcie w nadchodzących tygodniach :>)

Tutaj mieszkamy:



A to widok z okna. Fajny, nie? :)

niedziela, 14 grudnia 2008

Kwiatki

Rekord w niechlujstwie należy się właścicielowi mieszkania na Bytkowie, w którym to mieszkaniu nikt nie mieszka od 3 lat. Nie wyglądało nawet na to, żeby było tam chociaż wietrzone. Wizyta przyprawiła nas niemal o zwrot obiadu, śniadania i kolacji z poprzedniego dnia. Nie dziwota, że właściciel po wejściu do mieszkania dał od razu nura na balkon. Dodatkowo mieszkanie miało „dekoracje” w postaci pajęczyn z pająkami oraz brudnych naczyń w zlewie, leżących tam pewnie od roku. Ogólnie rzecz biorąc mieszkanie cuchnęło uryną i starymi ludźmi.

Na samym początku oglądanie jest po prostu fajne, w dodatku jeżeli w ogłoszeniu nie ma zdjęć, zawsze jest ta szczypta podniecenia jak mieszkanie wygląda, jaki ma układ itd. Po kilku miesiącach ekscytacja systematycznie spada, aż osiąga poziom niemal ujemny. Dzieje się tak z kilku powodów:
  • wystarczy spojrzeć na blok żeby wiedzieć jaki mieszkanie będzie miało układ,
  • mieszkanie często nie jest dostępne od zaraz...”tylko jest mały problem, ponieważ jeszcze go nie wykupiliśmy” - kolejny autentyczny cytat.
  • treści ogłoszeń traktuje się z rezerwą, np. raz dwa pokoje nagle skurczyły się do jednego („sąsiedzi podzielili sobie, więc się da, dlatego napisaliśmy, że są dwa pokoje” - autentyczny cytat)
  • sprzedający najczęściej nie chcą negocjować, nawet jeżeli jest o tym mowa w ogłoszeniu. Tutaj kolejny przykład: właściciele chcieli zostawić kuchnię, bo była na wymiar. W ciągu początkowych 5 minut oglądania byli tak mili, że lukier wychodził nam bokiem, aż do nieuchronnych negocjacji. Na naszą propozycję fuknęli gniewnie (przecież to skandal taka kwota :>) i stwierdzili, że są w stanie opuścić cenę o 2 tys. ale zabierają kuchnię. Upust jak diabli...
Cóż, tak czy siak byli bardzo mili i na dodatek dali nam CENNĄ radę na dalsze poszukiwania:

„Albowiem słuchajcie agenta swego, bo on nie zawyża ceny i wie ile warte jest mieszkanie”

sobota, 6 grudnia 2008

Instrukcja

Samo szukanie nie jest trudne. Wchodzi się na jeden z wielu serwisów oferujących nieruchomości na sprzedaż i przegląda, wyszukuje, zapisuje do newsletterów. Z czasem przebiega to coraz łatwiej, bo ciągle wystawiane są te same mieszkania, różniące się od swoich poprzednich „wcieleń” tylko innymi zdjęciami lub wyższą ceną.
Kiedy znajdziemy coś wartego zainteresowania chwytamy za telefon. Umawianie się z agentem przypomina filmy szpiegowskie – późna pora, ciemny zaułek. Nieznajomy (za dwa miesiące będzie już całkiem znajomy...) pan w garniturze przekazuje nam tajne papiery (umowa pośrednictwa), na które zerkamy ukradkiem w świetle latarni i chcąc-niechcąc podpisujemy na kolanie. W drodze do wybranego lokum agent zachwala jego atrybuty, ewentualnie opowiada o wielkim zainteresowaniu jakie wywołuje owo mieszkanie wśród potencjalnych nabywców, ale najczęściej mówi, że w zasadzie mieszkanie już jest sprzedane, ale w ramach wyjątku jeszcze NAM je pokaże (po czym mieszkanie można oglądać na Gratce jeszcze przez wiele kolejnych miesięcy).
Niestety, większość mieszkań to totalna porażka, a słowo „do odświeżenia” jest zbyt często nadużywane. Najczęściej pokoje wyglądają „jako tako”, ale łazienka i kuchnia sprawiają wrażenie, jakby zdetonowano w niej bombę.
Więc. Jeżeli już nawet agent określa stan mieszkania mianem „do remontu”, to należy sobie je od razu odpuścić.

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Poszukiwania

Poszukiwanie mieszkania to proces żmudny i długotrwały. Decyzja nie może zostać podjęta pochopnie, rozważyć należy wiele czynników, poznać zarówno plusy dodatnie, jak i plusy ujemne danego lokum. Podczas poszukiwań miejsca dla siebie nie chcieliśmy być gorsi. Postanowiliśmy się przyłożyć, póki starczy nam sił, cierpliwości i benzyny. W ciągu 10 miesięcy zobaczyliśmy łącznie 20 mieszkań:
  • 6 w Michałkowicach,
  • 10 w Bytkowie,
  • 1 w Bytomiu,
  • 1 w Czeladzi,
  • 2 w Chorzowie.
Benzyna była najmniejszym problemem...

W kolejnych postach postaramy się opisywać nasze przygody aż do ich (nie mamy najmniejszej wątpliwości) szczęśliwego końca. Ku przestrodze, uciesze? Zobaczymy.

czwartek, 13 listopada 2008