sobota, 6 grudnia 2008

Instrukcja

Samo szukanie nie jest trudne. Wchodzi się na jeden z wielu serwisów oferujących nieruchomości na sprzedaż i przegląda, wyszukuje, zapisuje do newsletterów. Z czasem przebiega to coraz łatwiej, bo ciągle wystawiane są te same mieszkania, różniące się od swoich poprzednich „wcieleń” tylko innymi zdjęciami lub wyższą ceną.
Kiedy znajdziemy coś wartego zainteresowania chwytamy za telefon. Umawianie się z agentem przypomina filmy szpiegowskie – późna pora, ciemny zaułek. Nieznajomy (za dwa miesiące będzie już całkiem znajomy...) pan w garniturze przekazuje nam tajne papiery (umowa pośrednictwa), na które zerkamy ukradkiem w świetle latarni i chcąc-niechcąc podpisujemy na kolanie. W drodze do wybranego lokum agent zachwala jego atrybuty, ewentualnie opowiada o wielkim zainteresowaniu jakie wywołuje owo mieszkanie wśród potencjalnych nabywców, ale najczęściej mówi, że w zasadzie mieszkanie już jest sprzedane, ale w ramach wyjątku jeszcze NAM je pokaże (po czym mieszkanie można oglądać na Gratce jeszcze przez wiele kolejnych miesięcy).
Niestety, większość mieszkań to totalna porażka, a słowo „do odświeżenia” jest zbyt często nadużywane. Najczęściej pokoje wyglądają „jako tako”, ale łazienka i kuchnia sprawiają wrażenie, jakby zdetonowano w niej bombę.
Więc. Jeżeli już nawet agent określa stan mieszkania mianem „do remontu”, to należy sobie je od razu odpuścić.

Brak komentarzy: